piątek, 23 stycznia 2015

Jeszcze pokolędujmy... i Księdzu! A dlaczego nie zostaniesz na kolacji?

Witam serdecznie w roku 2015! chyba już nie Nowy... Ale moje spotkanie z moimi czytelnikami pierwsze więc życzenia śmiem jeszcze przesłać Noworoczne:

Niech rok 2015 przyniesie najpiękniejsze, najpiękniejsze wspomnienia, byśmy mieli wiele fantastycznych przeżyć do opisania!!!

My w Polsce!! Od połowy grudnia. Dla moich dzieci to frajda i przeżycie niesamowite. Spotykamy się z wieloma ludźmi. Większość wizyt i odwiedzin to wielka atrakcja. Wszyscy cieszą się, że nas widzą, przynoszą cukierki, czekolady, prezenty, ściskają, opowiadają, uśmiechają się, dzwonią, pytają, słuchają! Dzieci pozytywnie naładowane, ja też.

Przez ponad miesiąc nie miałam dostępu do internetu, teraz nadal mam ograniczony, i wydarzyło się wiele, i przemyśleń wiele. Jak na razie zaczynam krótkim postem z tematu "dwujęzyczności i dwukulturowości".

Inspiracją do tego postu była wizyta duszpasterska, w której udało się nam uczestniczyć. Kolędę na wsi przeżywa się przez kilka dni bardzo emocjonalnie. Babcia ciągle kontrolowała ścieżki księdza proboszcza telefonicznie, przeżywała "dojdzie dziś ksiądz czy nie?" W końcu przyszedł późną wieczorową porą, po 21. Babcine dania czekały na kuchni. Wszyscy wystrojeni, lekko śnięci. Milenka nie wytrzymała - usnęła i się nie zaprezentowała. Maksymilian i Alicja przeszczęśliwi pilnie uczestniczyli w obrządkach. Ksiądz proboszcz (śpieszył się) zapytał dzieci czy znają kolędy i czy może jakąś zaśpiewają. No i nie spodziewał się, że będzie musiał wysłuchać wszystkich zwrotek 2 kolęd, bo przecież nie śpiewa się jednej zwrotki! Ale ksiądz wysłuchał. Potem kilka wymian dialogu miłego i ksiądz, ku rozpaczy babci, wielkiej, się zbiera do następnego domu! No jak to, przecież na kuchni dania czekają. Ksiądz zdecydowanie odmówił, na co Maksiu zdecydowanym głosem zapytał: Księdzu! A dlaczego nie zostaniesz na kolacji!? No i ksiądz się musiał tłumaczyć... Wytłumaczył się i poszedł... A myśmy mieli ucztę ;-)

No to tyle żartobliwego tonu. Wracamy do tematu, z całą powagą.
Otóż, moje myśli: jestem zadowolona z efektów kolędowania tegorocznego. Było to jedno z "zadań" adwentowych - uczenie się polskich kolęd. Dzieci jakoś złapały bakcyla kolędowania, kolędy polskie są im znane w niezłym repertuarze. Jeszcze teraz wieczorem przed snem śpiewamy. No tak - u do Gromnicznej można ;-)
Polecam kolędy, skoczne, wesołe, łatwe (w większości) dla rodziców i dzieci. Już za kilka miesięcy warto pamiętać o tej polskiej tradycji i dać dzieciom ten skarb polskiej kultury.
Cieszę się też z tego, iż Makuś i Ala chętnie zaśpiewali księdzu kolędy, bez ociągania i krygowania się. Ale to też dlatego, że ja chętnie śpiewam kolędy zamiast dzień dobry w okresie świątecznym. Może to być tez efekt wychowywania w kilku kulturach, podróżowania i częstego wychodzenia poza schematy. Dzieci nauczone są swobodnego zachowania się i wyrażania swoich myśli.
Zastanawiam się niekiedy czy to Polakom czasami nie przeszkadza, mam poczucie, że takie zachowania dzieci są niekiedy traktowane jako lekko "bezczelne". trudno dogodzić i zachować się tak, by wszyscy byli zadowoleni...Na przykład zapytanie Makusia: Księdzu! A dlaczego nie zostaniesz na kolacji!? - to tak trochę nieładnie, że chłopiec tak pyta księdza o co chce....
Moja myśl: JAK pyta: widzę kulturowo brak mu doświadczenia językowych zwrotów grzecznościowych, ciągle ma problem z tym i używa konstrukcji "Pani Agatko, masz ciastka", stąd "Księdzu, dlaczego nie zostaniesz?"
Pamiętajmy więc o ćwiczeniu naszych dzieci polonijnych w tych kompetencjach społecznych, to jest ważne, by dzieci nie robiły kalek z innych języków, bo to, co normalne w jednym, w innym może być uznawane, odbierane jako niegrzeczne, nietaktowne.
"Księdzu" - to kolejny przykład co należy ćwiczyć z naszymi dziećmi - wszelkie trudne formy odmiany. Dla dzieci w Polsce też to problem, ale jednak mają więcej możliwości ćwiczeń i naśladowania języka dorosłych. A my, na obczyźnie, możemy delikatnie poprawić (np. poprzez prawidłowy zapis w dzienniczku) i czytać, czytać, czytać - w tekstach pisanych możemy spotkać wiele form, które nie są używane zbyt często w języku mówionym.

Więc może jeszcze (podkarpackim zwyczajem, do Gromnicznej) pokolędujmy - tam wiele, wiele ciekawych słów, zwrotów i wyrażeń ;-)

4 komentarze:

  1. Elu, moje córki czasami na księdza mówią "książę", no w sumie po szatach są trochę podobni... A na dzień dobry do pani w polskiej szkole: "Ładnie dzisiaj wyglądasz". Wiesz, nigdy nie myślałam, że powinnam je akurat w tym poprawiać, to przecież brzmi tak sympatycznie..., ale masz rację, powinniśmy uczyć dzieci prawidłowej formy mimo wszystko. Następnym razem je poprawię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, trzeba poprawiać, od tego jesteśmy - jesteśmy wzorcem językowym dla naszych dzieci - lepszym, gorszym, różnie, ale zasady zachowań językowych są nam znane i musimy je przekazać dzieciom. Nam, przebywającym w różnych kulturach, takie "błędy" mogą się nie wydawać zbyt rażące, ale ludzie z jednej kultury w najlepszym wypadku się tylko zdziwią, ale też może im być przykro. Lepiej nie zostawiac dziadkom sytuacji, kiedy to będą przed znajomymi, starszymi ludźmi poprawiać wnuki. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, iz to jest przeniesienie zachowań z innej kultury, raczej przyklejaja łatkę, iż dzieci są niezbyt dobrze wychowane lub bezczelne...

      Usuń
  2. Zawsze lubiłam ten czas, kiedy kolędy wypełniały dom :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahaha i hohoho, a ja tu ostatnio miałam poważny problem w związku z księdzem właśnie. Przyszło mi pisać do księdza proboszcza i, o zgrozo, nie mogłam sobie przypomnieć odmiany! Księże Proboszczu w końcu wypluł z siebie słownik PWN. Jest źle... hihi :)

    OdpowiedzUsuń