środa, 30 kwietnia 2014

Powroty do języka polskiego.

Powroty do języka polskiego - to cykl, który będę próbowała tworzyć wraz z Moniką – mamą Karolinki (3,6) i Sebastiana (1,6). Rodzina mieszka w Wiedniu. W domu posługuje się językiem męża – słowackim. Teraz Monika wraca powoli do języka polskiego.

Cieszymy się i razem będziemy próbować wspierać Monikę w tym „dziele życia”!

Monika napisała do mnie już kilka miesięcy temu. Opisała historię swojej rodziny. Dla nas naistotniejszy jest fakt, iż Karolinka miała poważne problemy ze słuchem. Teraz po operacjach jest dobrze! Monika, idąc za głosem polskiego serca, chce, aby jej dzieci znały język polski. Niestety przez kilka lat Karolinka nie słyszała polskiego. Teraz mama powoli ją przyzwyczaja.

W tych krótkich postach będę próbowałą udzielać wskazówek – ale! Nie będą to wszystkie ćwiczenia i pomysły jednocześnie. Zdecydowałyśmy z Moniką, że odbywać się to będzie powoli. Język polski będzie się wkradał, mam nadzieję, do życia i do serc rodziny.

Dzisiaj dwie pierwsze wskazówki: mama ma za zadanie:
1. znaleźć czas, w którym będzie czytała dzieciom książeczki – ale! Zaczynamy nie od czytania tekstów, a obrazków – czyli od opowiadania. Ale nazywajmy to już teraz czytaniem! Mogą to być bardzo proste, kolorowe książeczki dla dzieci z obrazkami. Mama ma TYLKO opowiadać, pytać i odpowiadać w bardzo prostych słowach! Wszystko pokazujemy palcem!!!
Np. O! CO TO? TO LALA! ŁADNA LALA!
A TU CO TO? TO AUTO! ŁADNE AUTO! AUTO JEDZIE BUM BUM.
A TAM JEST KURA! KURA MÓWI KO KO KO.

O! ZOBACZ! SŁOŃ! SŁON MA DUUUŻE USZY! I DŁUUGĄ TRĄBĘ! MYSZKA MÓWI DO SŁONIA. MÓWI DO UCHA SŁONIA! KOT PATRZY! SŁON SIEDZI NA KANAPIE A MYSZKA GOTUJE. MNIAM, MNIAM MYSZKA MIESZA ZUPĘ. KOT IDZIE SPAĆ! O A TAM KACZKA!

Potem możemy zadawać pytania:
KAROLINKO, GDZIE JEST KACZKA? A CO ROBI SŁON? Co robi myszka? Co gotuje myszka? A MOŻE POSZUKASZ, GDZIE JEST RYBA!? A BUTY?

2. Wyznaczyć sobie czas, kiedy trochę „tłumaczy” słowacki na polski. Czyli jeżeli zwykle mówiła po słowacku, teraz mówi w dwóch językach. Np. przy układaniu zabawek wieczorem.
….po słowacku….;-)…. Po polsku: TERAZ UKŁADAMY AUTA. …. Po słowacku….. TERAZ CHOWAMY UKŁADANKI; ….po słowacku….DAJEMY LALKI DO WÓZKA….. po słowacku ….CHOWAMY KLOCKI DO PUDŁA… po słowacku BRAWO, ŁADNIE POSPRZĄTALIŚMY!

I jeszcze takie dwie krótkie sytuacje proszę wybrać (mycie, gotowanie(?) (byle się wtedy nie śpieszyć i denerwować:-) )

To tyle wskazówek na dzisiaj. Dajemy czas mamie, czekam na sprawozdanie jak idzie:-).

Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którzy chcą wrócić do języka polskiego!

Ja wyjeżdżam do Polski nacieszyć się „słoncem i pogodą” i polskością w jej najlepszym wydaniu!
A potem znów powroty….

wtorek, 29 kwietnia 2014

Czytanie, pisanie i układanie historii..

„Historia jako nauka zna tylko jedno źródło poznania – s ł o w o.” Gustaw Szpet

Dziecko na warsztat – WARSZTAT HISTORYCZNY

Witam wszystkich!

W ramach projektu „Dziecko na warsztat” nie udało mi się zaprezentować w lutym i w marcu warsztatów, gdyż byłam w innym świecie – świecie bez internetu!! Chętnie jednak teraz wrócę ;-)

Warsztaty głównie z MAŁYM (4,10) ale i Mała (25 miesięcy) chętnie - oj chetnie….

Jak zapowiadałam, wszystkie moje posty będę pisała w cieniu mojego głównego tematu „dwujęzyczności i dwukulturowości”, aby wszyscy, którzy zaglądają tu właśnie dla tego tematu, mogli znaleźć coś dla siebie.

1. Po co historia dzieciom dwujęzycznym:

Co z tą historią? Historia, dla dzieci dwujęzycznych i dwukulturowych, to trzon wiedzy o sobie, rodzinie i miejscu, w którym żyli przodkowie i w którym one żyją teraz. Niby jest tak samo ważna dla każdego człowieka, ale mam poczucie, że dla nas i naszych dzieci „emigracyjnych” to szczególnie istotny element postrzegania siebie i świata dookoła – właściwego „umiejscowienia się” w nim. Kiedy zabraknie historii rodzinnych z dalekiego kraju - zabraknie korzeni, zabraknie więzi!!! Nasze poczucie bezpieczeństwa jakoś się chwieje. Emigranci i emigracje to element wielkiej historii, to składowa historii współeczenej Polski w szczegolny sposób ważnej… bo jeszcze nie widzimy skutków…

Emigracje poprzednich wieków to były emigracje polityczne – Polacy emigrowali, uciekali, szukali wolności dla siebie i Polski. Łatwo było w takiej atmosferze tęsknoty za krajem „uciemiężonym” wychowywać kolejne pokolenia – pokazywać wartość tradycji i korzeni, utrzymywać je, chołubić wręcz.

Teraz jest nieco inaczej. Niestety.

2. Dobrze o Polsce:

Mimo niemiłych skojarzeń czy przeżyć związanych z Polską, musimy pamiętać, że aby dobrze iść w przód, musimy przekazać kolejnemu pokoleniu wiedzę też o tym, co wspaniałego wynieśliśmy z Polski. NAS SAMYCH!!! Nie możemy stawiać w oczach naszych dzieci Polski i jej najnowszej historii w złym świetle – a tak się będzie działo wtedy, kiedy będą one słyszeć wieczne narzekania i osądy.

Zachęcam więc do codziennych warsztatów historycznych-współczesnych! Pracy nad tym, aby podnosić prestiż Polski w słowach, w słowach wypowiadanych o Polsce, o Polakach, o jej tradycjach, szczególnie o naszych miłych i pięknych wspomnieniach – historiach rodzinnych. Przypominam więc! Walczmy o dobre imię Polski słowami, by nasze dzieci nie musiały zaprzeczać nam i sobie – wspólnemu pochodzeniu!!!; bo kto chciałby pochodzić z (delikatnie mówiąc) „niefajnego” kraju?; bo jak miałyby dobrze funkcjonować nasze dzieci, kiedy są „niewiadomoskąd”??; jak mają chcieć mówić po polsku!!!!???; jak mają chcieć opowiadać o kraju dziadków?

Na przypomnienie: kilka wskazówek w poście (komentarzach) „Dobrze o Polsce”: http://dwujezycznosc.blogspot.co.at/2013/10/dobrze-o-polsce.html

3. Historia to czytanie tekstów.

To już wiemy, że historię w jak najszerszym pojęciu, na emigracji musimy poznawać i poznawać. Ale jak? Podróże, słuchanie ludzi i oglądanie miejsc ale najczęstszym sposobem jest czytanie! Musimy więc nasze dzieci uczyć czytać po polsku, gdyż w pewnym momencie nie będziemy już w stanie sami wszystkiego opowiedzieć! Będziemy odsyłać do tekstów!! A zrozumieć teksty o historii…to wyczyn!: „wydobycie z tekstu faktu (…) stanowi operację deszyfracji” – pisze Gustaw Szept… A dwujęzyczne i dwukulturowe osoby muszą jeszcze opanować cały system trudnych wyrażen i struktur językowych! A więc – pamiętamy! – uczymy czytać po polsku, aby nasze dzieci miały dostęp do szerokopojętej kutury, opisanej w TEKSTACH!!

4. Historia w domu:

Nawet na emigracji w domu powinny być przedmioty, które wzmacniają identyfikację kulturową i pomagają zrozumieć zawiłości historii. Powinny być symbole Polski (nie mówię, że nad kominkiem… ale tak, żeby je móc wyjąć - w stosownym momencie powiesić flagę…; powinny być KSIĄŻKI – przynajmniej kilka stricte o historii Polski, albumy. Szczególnie atrakcyjne dla dzieci i młodzieży są atlasy historyczne i encyklopedie z wieloma rysunkami –teraz to też i w internecie można znaleźć (ale też trzeba wiedzieć, czego szukać…); filmy!!, płyty (moja i mojej rodziny na emigracji płyta to ukochani T-raperzy znad Wisły…: tu o tym pisałam: http://dwujezycznosc.blogspot.de/2013/07/raperzy-i-butenko-znad-wisy-pozyteczne.html ”MIESZKO, Mieszko, mój koleżko!!”); gry planszowe – moje ostatnie odkrycie w Polsce: gry planszowe IPN – moje dzieci nieco za małe… ale już niedługo…są pięknie zrobione i fajną zabawę też proponują: tu: IPN – gry - http://pamiec.pl/pa/edukacja/gry-i-materialy-edukac/gry

5. Opowieści – rozmowa:

– „a jak ja byłam mała” – to dla naszych dzieci (szczególnie małych) niezła historia…

6. Tworzenie drzew genealogicznych i albumów rodzinnych
– jednak w wersji drukowanej! lub pisanej/ręcznej. Bo elektroniczne gdzieś „giną”. Piękne są takie drzewa. My jeszcze takiego nie mamy – musimy się przyłożyć… Będę powoli zbierała materiały i poczekam, aż dzieci troszczkę podrosną!

7. Samodzielne tworzenie filmów o rodzinie, o Polsce, o miejscach w kutych byliśmy razem albo o kraju dziadków – polecam sczzegolnie „starszakom – nastolatkom”!!

8. Wycieczki w Polsce do miejsc historycznych – szczególnie ważne!! – zwiedzać i opowiadać i sobie przypominać… jak się da kupować tam albumy – przydadzą się do pokazywania w kraju, w którym dziecko mieszka, kupować też kartki z różnych miast Polski lub prosić rodzinę i znajomych o przesyłanie – też miła rzecz do pokazywania obcokrajowcom!! Lub robienie tam zdjęć i robienie najnormalniejszych albumów zdjęciowych lub!! dzienniczków!/pamiętników moich ukochanych!

9. Dzienniczek! – nasze historie codzienne, osobiste, rodzinne. Wiele już o tym pisałam – tu  http://dwujezycznosc.blogspot.co.at/search/label/dzienniczek%20wydarze%C5%84 można znaleźć więcej informacji. Przypominam więc tylko – dla małych dzieci to ich najbliższa i NAJWAŻNIEJSZA historia!! Dodtakowo uczymy opisywać zdarzenia, świat, ludzi i siebie… I mamy wspaniałą pamiątkę! Przywoływany Gustaw Szpet pisze, iż poznawać historię to umieć obserwować, czytać – umieć rozumieć sens znaku słownego; to łączyć w sobie dwie role: czytelnika i pisarza! – piszmy więc pamiętniki! Gdyż „każda dziedzina rzeczywistości ma swój wymiar historyczny” (G. Szpet).

10. Czas i kalendarz

To propozycja dla małych dzieci: nauka postrzegania siebie w czasie, umiejscowienia siebie w czasie. Dla małych dzieci, wszystko, co było to WCZORAJ a wszystko, co będzie to JUTRO… Pkazywanie na kalendarzu upływu czasu jest powolną nauką tego, iż wczoraj staje się historią…. Nauka rozumienia czasu wymaga zrozumienia linearnego porządkowania sekwencji zdarzeń!! Tu nasze zabawy z kalendarzem: http://dwujezycznosc.blogspot.co.at/search/label/kalendarz

11. Myślenie przyczynowo-skutkowe!!! – dwa rodzaje, przyrodnicze i historyczne

Tu jedno z moich zainteresowań zawodowych! Dzięki temu powstał zbiór „Myślenie przyczynowo-skutkowe” w wyd. WIR (razem z M. Korendo i A. Fabisiak-Majcher): http://www.wir-sklep.pl/pl/p/Myslenie-przyczynowo-skutkowe/121



Myślenia przyczynowo-skutkowego uczymy dzieci na terapii językowej ZAWSZE!!! Jest ono potrzebne w poznawaniu każdej dziedziny życia.
Chciałabym zwrócić tu uwagę na myśl filozofa Gustawa Szpeta, iż nauki przyrodnicze i nauki historyczne (w sensie humanistyczne) różni pojmowanie myślenia przyczynowo-skutkowego. Otóż w przyrodoznawstwie mamy przyczyną i skutek (dość przewidywalny) – takie układanki/historyjki z pewnością znacie. Mam ich (w związku z wykonywanym zawodem) całą półkę.
W historii i naukach humanistycznych myślenie przyczynowo-skutkowe nie jest tak oczywistym procesem: znaczy się: coś się dzieje, ale niekoniecznie wiemy jaki będzie skutek; może być różne rozwiązanie dla danej sytuacji!; nie wiadomo w jkim kierunku dana historia się „rozwinie”! W naszym zbiorze „Myślenie przyczynowo-skutkowe”, umieściłyśmy kilak i takich historii. Aby ułozyc takie historie, trzeba je przemyśleć, opowiedzieć sobie lub komuś.

Przy układaniu historyjek pamiętajmy, że nie zawsze musimy kierować się logiką numerków na obrazkach - czyli tak jak powinno niby być - MUSIMY SŁUCHAĆ, CO MÓWI DZIECKO! Bo wyjaśnienie może być indywidualne!! Dziecko może według własnej wiedzy o świecie uporządkować logicznie i dane fakty!

Warsztat historyczny z dzieckiem:

Co wybrałam na nasz warsztat?

Maksymilian nie jest szczególnie zainteresowany wiekami przeszłymi – rycerze i wojsko to dla niego wprost mówiąc dinozaury – były, ale wymarły i nie jest tak ciekawe, jak wszystko, co jest tu i teraz.

Pewnego razu spotkaliśmy w podróży żołnierzy. Stali sobie na parkingu i odpoczywali. Było ich sporo! Mąż woła do Maksymiliana: Makuś, zobacz wojsko! – na co Makuś z rozdziawioną buzią: „To wojsko jeszcze istnieje…??!!” – w sensie, że to przecież już było, historia, wymarli przecież jak rycerze… Jakoś za mało go uświadamiamy życiowo, współcześnie chyba…

Dla Alicji księżniczka to jakisik abstrakt totalny – zdecydowanie woli normalną lalkę, klocki i ziemię w ogródku. Póki co… Zobaczymy jak zareaguje na wizytę w Łańcucie w zamku, która planujemy – zamek jak nic prawdziwy pałac!! I portrety są… co powie?

Na warsztat historyczny wybrałm więc zabawy w układanie prostych historyjek – ad. 11 – aby uczyć myślenia przyczynowo-skutkowego, co mam nadzieję pomoże kiedyś w przyswajaniu i deszyfrowaniu wiedzy stricte historycznej ;-)

Ze względu na to, iż „technika” się na mnie wyjątkowo zawzięła – każdy post „Dzieko na warsztat” opłakuję brakiem połączenia internetowego (oczekiwanego bądź nie!), odmową przeładownaia zdjęć z apataru na komputer, brakiem dostępu do sprzętu (wyjazdy…) - cóż za walka z przeciwnościami.

Tym razem podobnie – internetu nie było – pierwszy raz w tym mieszkaniu – nie wiadomo dlaczego… Zdjęcia się nie przeładowały – nie wiem dlaczego. Zostałam znów z „brzydkim” i nieopublikowanym postem.

Ale przynajmniej teraz poczytajcie, co robiliśmy:

Tak po prostu: układaliśmy historyjki obrazkowe, złożone z 3, 4, 5 a nawet 6 obrazków. Opowiadaliśmy przy tym dużo. Makuś lubi to robić, więc układałby jeszcze i jeszcze: „Jaką masz jeszcze? Pokaż!”

Do historyjek dołożyłam opisy: pisałam „na oczach” dziecka opis pod każdym obrazkiem. Makuś ćwiczył czytanie. Zdania były proste, nawet do trudniejszych historyjek – dostosowane do poziomu umiejętności Maksia w czytaniu np.:

ADAM MA LODY MALINOWE. OLA MU DAŁA.
ADAM NIE LUBI LODÓW MALINOWYCH. CHOWA JE DO SZAFY.
LODY TOPIĄ SIĘ!! SZAFA I UBRANIA SĄ BRUDNE.

Przy okazji oczywiście:
1. Zadajemy dużo pytań;
2. Przy układaniu historii mówimy: UŁÓŻ PO KOLEI; zadajemy pytania: CO TERAZ? CO BĘDZIE TERAZ? CO SIĘ STAŁO POTEM? CO BYŁO NAJPIEJW? CO POTEM?

3. Zastanawiamy się z dzieckiem nad przyczyną i skutkiem; pytamy CO SIĘ STAŁO?; DLACZEGO…..?

4. Rozważamy inne rozwiązania danej sytuacji CO BY BYŁO, GDYBY…? A JAKBY…?

5. Rozmawiamy (ewentualnie) o przeżyciach bohaterów, o emocjach, myślach, co mogą oni czuć: CO ZROBIŁ ADAM? CO CZUŁ?

Przy innej historyjce napisałam proste zdania wcześniej: i Makuś czytał, i miał za zadanie dopasować podpisy do poszczególnych obrazków – a historyjkę ułożyłam ja!:
1. AGATA WYLAŁA SOK BANANOWY.
2. AGATA MÓWI: FE! NIEDOBRE!
3. AGATA NALEWA SOK MALINOWY.
4. AGATA NALEWA SOK BANANOWY
5. AGATA MA DWA SOKI: BANANOWY I MALINOWY.
6. UF! SOK MALINOWY JEST DOBRY! ONA LUBI SOK MALINOWY. AGATA JEST ZADOWOLONA.
W tej historii kolejność obrazków nie jest oczywista. Pokazałam Maksiowi, że mogło być inaczej (inaczej może być też dobrze!!) i jeszcze raz układał zdania.

Jeszcze jedna wersja układania: ja napisałąm zdania – Makuś przeczytał je jako tekst ułożony przeze mnie. Potem dostał obrazki i układał je, mając „na oczach” tekst;-)

Można próbować zasłonić tekst lub obrazki a dziecko układa to, co ma (obrazki, tekst) Wszystko zależy od pomysłowości, możliwości dziecka i tego, co akurat w tym momencie ćwiczymy.

Kolejnym ćwiczeniem jest ułożenie samych zdań!! To już tworzymy tekst! I opowiadmy go wspólnie z dzieckiem – zadając podobne pytania do wypisanytch powyżej. I tak się zaczyna praca z tekstem, ze zrozumieniem, szukaniem przyczyny i skutku: nie przy pomocy obrazu ale za pomocą myślenia, przywoływania z pamięci!!!

Troszkę się natrudziliśmy, dużo układaliśmy! Ale fajnie było!

Zachęcam!!

Zachęcam do pisania dzienników, do opowiadania dobrych historii i do układania historyjek – to jak układanie i pisanie własnej historii życia. A potem będziemy wspominać.

Zapraszam też do innych warsztatów historycznych na blogach:



W projekcie biorą udział:

DZIECKO NA WARSZTAT

niedziela, 27 kwietnia 2014

Dzisiaj



W oparciu o tekst Karola Wojtyły zaczerpnięty z ,,Tryptyku Rzymskiego’’:

Zdumienie
Zatoka lasu zstępuje
w rytmie górskich potoków
ten rytm objawia mi Ciebie,
Przedwieczne Słowo.
Jakże przedziwne jest Twoje milczenie
we wszystkim, czym zewsząd przemawia
stworzony świat…
co razem z zatoką lasu
zstępuje w dół każdym zboczem…
to wszystko, co z sobą unosi
srebrzysta kaskada potoku,
który spada z góry rytmicznie
niesiony swym własnym prądem…
— niesiony dokąd?


Źródło
Jeśli chcesz znaleźć źródło,
musisz iść do góry, pod prąd.
Przedzieraj się, szukaj, nie ustępuj,
wiesz, że ono musi tu gdzieś być —
Gdzie jesteś, źródło?… Gdzie jesteś, źródło?!
Strumieniu, leśny strumieniu,
odsłoń mi tajemnicę
swego początku!
(Cisza — dlaczego milczysz?
Jakże starannie ukryłeś tajemnicę twego początku.)
Pozwól mi wargi umoczyć
w źródlanej wodzie

sobota, 26 kwietnia 2014

Jezus w Niemczech?

Obiecany wczoraj post, wyjaśniający konieczność rozmów, rozmów i jeszcze raz rozmów…. ;-)

O Jezusie w Niemczech jeszcze chcę napisac dużo, dużo więcej – bo to akurat ważny dla mnie temat w dwukulturowości mojej rodziny. Dziś tylko parę zdań… początkowych… ;-)

Tydzień temu – Wielka Sobota – Makuś rozmawia z babcią z Polski. Słyszę, wymiana zdań o tym co robi, jaka pogoda. Nagle przyszpila mnie takie zdanie (nie wiem jakie było pytanie):

- E… babcia! my mieszkamy teraz w Niemcach, a w Niemcach na święta to imprezuje się z rodziną króliczków. No mówię ci, wiem! Pani w przedszkolu wszystko nam opowiedziała! Wiesz, jest taka rodzina króliczków, mama, tata, i mają dwoje dzieci, takie małe króliczki i oni zgubili jajak w trawie! I wszędzie chodzą i gubia te jajka i trzeba je znaleźć! No mówię ci!

Nie wiem co babcia na to…, ale ja usiadłam i oniemiałam…

W Austrii to mieliśmy „nieco” parafialne przedszkole pod nadzorem gminy (pół na pół) i nawet palmy robili i krzyż w niej był i parę innych tradycji katolickich (tzn. naszych, bo nam to odpowiadało) i dzieci w wielkie święta chodziły śpiewać do kościoła itp. Tu „lekko” katolickie przedszkole istnieje najbliżej 40 km. Kościół 20 km. W Wielką Sobotę do 21.30 godz. ani jeden kościół nie był otwarty - z maleńkimi dziećmi prosiliśmy trzech księży by pokropoli ich koszyki przed 21.30 – wszyscy odmówili…

Itd. itd.

Więc jak już usiadłam i oniemiałam i przemyślałam znów (poprzednie refleksje w Wielki Piątek mnie dopadły) postanowiłam działać jednak – chociaż trochę.

I rozmowy znów…, żeby te króliczki Jezusem trochę nadbudować… żeby je umniejszyć…

Żebyście wiedzieli, że język polski pod kontrolą, to zaczęłam tak:

- Makuś – po pierwsze: nie mieszkamy w Niemcach, tylko w Niemczech! W Niemcach może w Święta imprezują króliczki!!! Ale w Niemczech, całe szczęście, my możemy sami zdecydować jak obchodzimy Święta. A nawet musimy, bo nikt tu nam tego nie pokaże ani nie pomoże!


No dobrze… Potem już nie byłam taka… no wiecie… Już normalnie starałm się tłumaczyć, powoli opowiadać. O zmartwychwstaniu, o Jezusie, o zwycięstwach… i o króliczkach też, gdzie są i dlaczego są i że fajnie, że w Niemczech są, itp.

W Wielką Niedzielę Makuś w rozmowie z babcią wykrzyknął jak należy!:

- Babcia! Ty wiesz! Dzisiaj Jezus zmartwychwstał!!!

No…

Popatrzcie, ile daje rozmowa – z panią w przedszkolu, z mamą, z babcią, z każdym.

Każdy zostawia w dziecku ślad swojej kultury, swoich przekonań.

Z dziećmi dwukulturowymi należy szczególnie wiele czasu poświęcić na rozmowy o tym wszystkim, co dla nas osobiście może być odmienne i ważne. I wyjaśniać, wyjaśniać – jak umiemy. W małżeństwach mieszanych spotykają się dwie kultury – tu lepiej niech się nie ścierają, niech się spotykają właśnie, niech pokazują więcej możliwości.

Co do Jezusa – jak się przygotuję to napiszę o Jezusie w Niemcach i w Niemczech…

Pozdrawiam wiosennie – wracając z ogródka, w którym razem z posadzonymi nasionkami, nieco zmartwychwstała moja nadzieja na dobre życie tu…

piątek, 25 kwietnia 2014

Piątkowe gadułeczki – wielkanocne rozmowy.

Do postu „Wielkanoc w nowym miejscu” dorastam… dzisiaj tylko krótka migawka „gadułkowa” z Wielkiego Piątku w naszej rodzinie.

Tydzień temu:

Wielki Piątek. Jesteśmy katolikami – dobrze się więc składa, bo Wielki Piątek w Niemczech jest wolnym dniem od pracy.

Postanowiliśmy spędzić ten dzień w domu, gdyż dom wołał o litość – po dwóch tygodniach z moimi problemami zdrowotnymi. No to posprzątamy, potem trochę odpoczniemy, sami.

Zlitowaliśmy się nad domem trochę a potem nastał czas zadumy. Wielki Post minął nam źle, szybko, w nowym miejscu, bez żadnej atmosfery duchowo-kontemplacyjnej. Przy trudach ogarniania nowej rzeczywistości nie zdołaliśmy mądrze wygospodarować odrobiny czasu na to, by usiąść, porozmawiać, rodzinnie przeżyć. Nie da się tu „uciec”, od biegu życia, do kościoła, na Drogę Krzyżową (nie mówiąc o Gorzkich Żalach, typowo polskim nabożeństwie) – bo kościoły w naszym miasteczku nie funkcjonują – zamknięte na głucho. Sami nie zorganizowaliśmy tego. Poszliśmy popołudniem, w Wielki Piątek, na spacer – nie wierzyłam, że nawet w ten dzień kościoły będą zamknięte – były zamknięte…

„Przepadło…, już nie odwrócę tego czasu” pomyślałam potem, siadając ciężko na kanapie wieczorem. „Wielki Piątek, a tu NIC wielkiego w domu, w duszy, oprócz jakiegoś żalu do siebie” myślałam. W tamtym roku – i ozdoby, i kartki były piękne i posty…:
http://dwujezycznosc.blogspot.de/2013/03/kartkowa-palmowa.html
http://dwujezycznosc.blogspot.de/2013/03/wielkanoc.html
http://dwujezycznosc.blogspot.de/2013/03/8-piatkowe-gadueczki-wielki-piatek.html

...
W końcu powlekłam się jeszcze ciężej do półki z płytami i przeglądałam. Wyszperałam „Pieśni wielkopostne”, jakieś różne, w większości staropolskie, tradycyjne, w wykonaniu Chóru Akademii Muzycznej w Lublinie. Włączyłam płytę. Rozległy się zawodzenia pierwszej klasy! Cudownie piękne, zadziwiająco wzruszające. W minutę wszyscy ściągnęli do salonu.

Makuś pyta „Co to?” . Wyjaśniam powoli, szukając słów.

Makuś słucha, Alicja słucha… odeszli.

Zajęli się zabawą, klockami…Ja siedzę i słucham i słucham…

Po długich minutach przychodzi Maksymilian, z buzią w podkówkę, łzy w oczach… Mówi:

- Dlaczego Jezus nie poszedł do Maryi i Józefa, przecież to jego rodzice, pomogli by mu, obronili…?! Wyjaśniam znów powoli, szukając słów…

Makuś oddala się do klocków. Alicja bawi się – słucha. Patrzę na synka i myślę, o tej jego ufności, poczuciu bezpieczeństwa w jego sercu, które jeszcze daje świadomość istnienia, bliskości rodziców…

Nagle słyszę pytanie. Synek pyta głośno:
- Dlaczego ludzie zabili Jezusa?
- Bo byli źli - mówię.
- Dlaczego byli źli?
Ruszam głową z poduszki. Ale nie zdążyłam pomyśleć, ani odpowiedzieć – słyszę głos Alicji znad klocków:
- Bo byli głupi! Potem była długa rozmowa o tym, dlaczego ktoś może być zły, niemądry; a kto jest kochany i dobry….

I takie były nasze „Piątkowe gadułeczki” w Wielki Piątek…

I to nic, że kościoły tu zamknięte; to nic, że nabożeństwa w tym roku nieodprawione... Tu jest inaczej, trzeba więcej sił "własnych" do rozmowy...

Teraz myślę sobie: nie chcę być zła ani dla siebie, ani dla męża, ani dla dzieci, ani dla innych ludzi = nie chcę być głupia. Kto chce być mądry, musi być dobry - to filozofia znana, ale jak wychodzi z ust, serca i umysłu dwuletniej dziewczynki – jest WIELKĄ PRAWDĄ!

A, że MUSIMY rozmawiać z dziećmi dwukulturowymi o trudnych sprawach, o tradycjach naszych, dopowiem jutro - to będzie rozmowa Maksia i babci o... króliczkach wielkanocnych...!!!

czwartek, 24 kwietnia 2014

Tadeusz Różewicz

Oblicze ojczyzny
Ojczyzna to kraj dzieciństwa
Miejsce urodzenia
To jest ta mała najbliższa
Ojczyzna

Miasto miasteczko wieś
Ulica dom podwórko

Pierwsza miłość
Las na horyzoncie
Groby

W dzieciństwie poznaje się
Kwiaty zioła zboża
Zwierzęta
Pola łąki
Słowa owoce

Ojczyzna się śmieje

Na początku ojczyzna
Jest blisko
Na wyciągnięcie ręki

Dopiero później rośnie
Krwawi
Boli


Obcy Człowiek
To obcy człowiek 
czego chce 
o kogo pyta 
to nieznajomy 
pewnie zbłądził 
albo się omylił 
mówił że nas szuka 
lecz nie zna nazwiska 
kogo pan szuka 
taki tu nie mieszka 
to jakiś pijak 
może pomylony 
uparcie twierdzi 
że właśnie nas szuka 
lecz my go nie znamy 

Nie mogę wejść 
do waszego domu 
mieszkania 
mówicie 
że jestem obcy 
patrzycie zdziwieni 
trochę przestraszeni 

Właśnie was szukam 
w tym ogromnym mieście 
co rośnie 
przybywa 
Was szukam 
Na tej wyspie 
bezludnej 
nie omyliłem się 
wy jesteście 
ludzie 
moi bliźni 

czy mogę zostać z wami 
jeden dzień noc 
jestem człowiekiem 
nie jestem obcy 
patrzycie na mnie 
przez judasza 
nie zdejmując łańcuchów 
przez drzwi zatrzaśnięte 

jestem zmęczony 
chcę usiąść przy waszym stole 
znamy się przecież 
od narodzenia Chrystusa 
jestem bardzo zmęczony 
muszę wam powiedzieć 
o sobie o was 
chcę wam powiedzieć 
że nie ma tajemnicy 
nie czekajcie



Zmarł Tadeusz Różewicz...

niedziela, 13 kwietnia 2014

Ogonowanie...

Dzisiaj krótka wycieczka do pobliskiego, meleńkiego ZOO.
Przy świnkach Ala woła:
- Pać (patrz) tata. Ale ogonuje!!!
My zaskoczeni, rozpływamy się nad ogonowaniem!!! Maksymilian najwyraźniej zazdrosny o nasze zachwyty woła:
 - O! Patrzcie! A teraz uszuje! O! A teraz ryjkuje!!!

Odchodzimy...
Ala powtarza w kólko:
- Ale ogonowała!! Ale sibko ogonowała!!
- Szkoda, że nie widzieliśmy, jak nóżkuje...- odpowiada Makuś
- Śkoda...- mruczy Ala - ale ogonowała supel! - dodaje...



czwartek, 10 kwietnia 2014

JA CZYTAM – MY CZYTAMY – JA CZYTAM : refleksje po weekendowej konferencji o dwujęzyczności w Bad Muskau.

W weekend 4,5,6 kwietnia odbyła się w Bad Muskau konferencja na temat dwujęzyczności zorganizowana przez Federalny Związek Nauczycieli Języka Polskiego w Niemczech. Bardzo się cieszę, że udało mi się w niej uczestniczyć, gdyż usłyszałam kilka ważnych opisów wyników badań i opisów działalności z ośrodków nauczania języka polskiego w Niemczech. Uczestnikami byli przede wszystkim naukowcy – nauczyciele pracujący w placówkach uniwersyteckich, lektorzy języka polskiego jako obcego - oraz różni działacze i aktywni rodzice.
Co ważnego – dla mnie (jako naukowca, praktyka (nauczyciela i logopedy))- i dla nas, rodziców, wyniosłam z tego spotkania? Otóż już śpieszę opisywać, krótko acz dobitnie:


JA (rodzic sam) CZYTAM – MY (rodzic i dziecko razem) CZYTAMY – JA (dziecko samo) CZYTAM
Dlaczego CZYTAM i CZYTAMY???
Wszyscy, którzy czytają mój blog od dłuższego czasu wiedzą:-) ale powtórzę i wyjaśnię jeszcze raz i podeprę się wynikami badań, o których usłyszałam na konferencji.
Promowanie wczesnej nauki czytania u „dwujęzyczków” stawiam sobie za zadanie główne. Pisałam już nie raz nie dwa o tym dlaczego czytanie jest ważne… Dlaczego warto wcześnie zacząć uczyć czytać… Pisałam o tym, iż dwujęzyczność i dwukulturowość staje się „pełna” i wielce nas i dzieci „wzbogacająca” kiedy mamy, posiadamy też kompetencje czytania i pisania. Dzięki temu poszerzamy swą wiedzę, nie tylko w oparciu o kontakt z rodzicami i innymi rodzimymi użytkownikami języka ale też mamy dostęp do szeroko pojętej kultury i historii -  dzięki którym możemy rozumieć i wiedzieć więcej!!!
Na konferencji było wiele bardzo interesujących referatów. Jako, że przeważali badacze „dorosłych dwujęzycznych użytkowników języka” to usiłowałam znaleźć, co dla mnie (jako osoby zajmującej się raczej tematyką dzieci, małych dzieci) w wynikach badań jest interesujące. Otóż! Wszystko okazało się ważne – bo oto pokazał się los tych ludzi, mówiono o ich możliwościach i ewentualnych problemach. Na to zwróciłam szczególną uwagę, gdyż to może być los naszych dzieci. Więc słuchać należy uważnie!!! I wnioski szybko wyciągać!!
Do rzeczy: co najważniejszego, dla nas rodziców małych dzieci i nastolatków? 
Dwa wystąpienia szczególnie mnie zaskoczyły i wzmocniły moje myślenie i poglądy:
1.     Wykład Małgorzaty Małolepszej, Univ. Göttingen:
Wnioski: Dorośli studenci uczący się języka polskiego na kursach: ogólnie: większy problem z nauką języka polskiego, szlifowaniem gramatyki i nawet znajomością kodów kulturowych(!!) mają studenci „dwujęzyczni” (z rodzin mieszanych polskich, którzy znają język polski z domu) niż inni studenci (np. Niemcy), którzy dopiero zaczynają się uczyć języka polskiego (z różnych powodów). Dwujęzyczni nie widzą swoich problemów i błędów językowych; bardzo trudno im poprawiać swoje wyniki. Pozostają często na poziomie tak zwanego „języka domowego”.
2.     Wykład Magdaleny Wiażewicz (Berlin):
Wnioski: Dorośli „dwujęzyczni” mają wiele problemów ze znalezieniem dobrej pracy, spowodowanych nieodpowiednim poziomem znajomości języków. Szczególnie istotne jest to w niektórych zawodach (oczywiście bardziej prestiżowych) i tych, które wymagają dobrej znajomości kodu PISANEGO (prace biurowe np.) W wystąpieniu było jeszcze wiele ciekawych informacji, ale ta jest szczególnie ważna dla nas rodziców…

Tak więc! UCZYMY CZYTAĆ I PISAĆ!!!! nasze dzieci!!! – dzięki  tym umiejętnościom, nie tylko będą mogły dążyć do dwujęzyczności „wzbogacającej” ale też:
Ad. 1. Dzięki czytaniu: będą mogły uczyć się języka czytając! Język pisany różni się !!! bardzo od języka mówionego, domowego!! Tylko czytanie „literackiego” polskiego pozwoli wykorzeniać błędy. Konstrukcje składniowe, gramatyczne będą „wchodziły” do głowy szybciej i lepiej, chciałoby się napisać – nieświadomie. Zaczynajmy od tego, że my jesteśmy wzorem: MY SAMI CZYTAMY!!! – sami dla siebie. Potem, z maleńkim dzieckiem i większym CZYTAMY RAZEM!!!!. Słuchanie jest rewelacyjnym sposobem na rozmiłowanie się w języku, a potem samodzielnym czytaniu! I, w końcu, uczmy czytać!! Kiedy DZIECKO SAMO CZYTA!!! zdobywa świat języka polskiego!!!
Ad. 2. Dzięki pisaniu: będą mogły wyrażać swoje uczucia, emocje, pragnienia, ale też będą potrafiły opisywać rzeczywistość i fakty – co bardzo jest potrzebne w pracy!!!! Pamiętajmy, iż kod języka pisanego jest INNY niż języka mówionego. Jeżeli więc faktycznie marzymy (my;-)) o lepszej pracy dla naszych dzieci – uczmy je też pisać. Wiecie, jak fantastycznie wypełnieją „Mój pierwszy dzienniczek” dzieci dwujęzyczne? Dlatego, że mogą pisać po polsku (mają „lekko” dostarczony schemat) i mogą pisać O SOBIE!! Piszmy z dziećmi maleńkimi DZIENNICZKI/PAMIĘTNIKI!!! Wpajajmy im chęć opisu rzeczywistości, wydarzeń i swoich przeżyć
Ważnym wnioskiem, dla nas rodziców, jest też to, iż bardzo trudno rodzicom starszych dzieci SAMYM o to się zatroszczyć – ważny jest nauczyciel, szkoła – oni lepiej opowiedzą i nauczą, używają innego języka niż DOMOWY!!! ALE!!! Ważny wniosek dla rodziców małych dzieci: wy możecie!!! I to jest dla mnie i dla WAS fantastyczna wiadomość – bo zanim dziecko pójdzie do szkoły i wkroczy w świat drugiego, dominującego języka łatwiej, szybciej i przyjemniej (bawiąc się) możecie uczyć czytać!!!

Wszystko to pięknie się też wpisało we wcześniejsze wykłady prof. E. Lipińskiej, prof. J. Cieszyńskiej, które mówiły (między innymi) o budowaniu kompetencji jezykowej w mówieniu, rozumieniu, czyatniu i pisaniu.
Teraz już wiecie dlaczego mi się tak podobało: wszystko o czym WAM piszę: UCZCIE CZYTAĆ MAŁE DZIECI i PISZCIE Z DZIECKIEM PAMIĘTNIKI wpisało się bezbłędnie we wnioski płynące z referatów i dyskusji na konferencji!!!
Do powtórki więc: zapraszam raz jeszcze do lektury postów o nauce czytania i o dzienniczku!!!
Zapraszam do zakładki o NAUCE CZYTANIA:
 I zakładki o dzienniczku:
Wczoraj o konferencji wspomniała też Karolina: 

Wywołuje „do tablicy”, tzn. zapraszam „do mojego blogowego stolika dyskusyjnego z kawą” mamy starszych dzieci, które umieją, uczą się lub nie umieją czytać po polsku. Jakie są Wasze doświadczenia? Proszę o wypowiedź (jak to będzie możliwe) nauczycielkę Agnieszkę Kluzek z LUDOTEKI z Włoch – o tym jak reagują dzieci na pisanie dzienniczków.

Postaram się też wrócić do tematów cyklicznych :"Wtorkowe czytaneczki" :-) żebym miała czyste sumienie:-)
I do dzieła moi Kochani! Czyli, tak jak czyniliśmy, tak czynimy z większym zapałem – uczymy czytać po polsku nasze „dwujęzyczki”.

środa, 9 kwietnia 2014

Akcja 272... słowa...

Rodzice! Terapeuci! Zapraszam do udziału! Nie bać się!


Myślę, że dzieci, które mają szansę ”wyrównać”  braki nie będą męczone, a te, które faktycznie potrzebują pomocy zostaną „wyłowione”! ;-)


Powodzenia!
Piszę się na akcję w przyszłości:-)

piątek, 4 kwietnia 2014

Piątkowe gadułeczki - sadzawka.



Rozmawiamy z Maksymilianem o wieeeelkim dole wykopanym w ogródku. Ja opowiadam, że jak nawiozą tam dużo ziemi, to posadzimy pomidory, ogórki i fasolkę.
- Aha - mówi Makuś - a kiedy przywiozą ziemię?
- Nie wiem. Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu...
Cisza, myśli. Makusia w ogródku, moje gdzieś tam, gdzieś...
- To super! To jak przywiozą ziemię, to bedzie gotowe!!! I będzie sadzawka!!!
- Sadzwka!! Dlaczego sadzawka! Ja nie chcę sadzawki! Pozbyliśmy się basenu! - ale, ale coś mi zaczyna świtać, bo widzę zdziwione oczy Makusia....
- A ja chcę sadzawkę! No przecież sama mówiłaś, że będziemy sadzić!!!

Zasłyszane słowa; powiązania; skojarzenia...

Sadzawki mieć nie będziemy! Ale posadzić, posadzimy...

środa, 2 kwietnia 2014

KLUBY TUTUSIA – propozycja formuły spotkań dla rodziców i małych dzieci dwujęzycznych/wielojęzycznych poza granicami Polski oraz w Polsce!

Wiele mam/rodziców maleńkich i małych dzieci, których jednym z języków jest język polski spotyka się w różnych zakątkach kuli ziemskiej. Niekiedy nawet w małych grupkach ale w niepowtarzalnej atmosferze – bo rozmawiają po polsku!!! Rozmawiają, piją kawę, dzieci bawią się. Niekiedy organizują zajęcia zabawowe dla dzieci. To bardzo ważne spotkania. Wielce potrzebne dla zdrowia psychicznego :-), emocjonalnego – móc pobyć ze sobą, porozmawiać… Ważne jest też (niekiedy) czuć się częścią większości.

Wiemy, że wiele takich nieformalnych grup przyjacielskich już jest ale jeszcze ktoś chciałby cos podobnego stworzyć, ale nie wie jak.

Z radością przekazujemy z  Faustyną informację o tym, iż ruszamy oficjalnie z programem KLUBÓW TUTUSIA!!!

KLUBY TUTUSIA to będą miejsca, na całym ogromnym świecie;-), gdzie spotykają się, lub zechcą się spotykać mamy/ rodzice małych dzieci polskojęzycznych. Pamiętajcie, iż kontakt z językiem polskim zaczyna się od narodzin, nie od pójścia do szkoły!

Zastanawiamy się, czy nie zechcieliby takich klubów w swoich własnych, ojczystych językach tworzyć rodzice, obcokrajowcy w Polsce (tu czekamy na wypowiedzi osób z Polski)!!!???

Pierwszy program spotkań tworzyłam w Austrii razem z Asią J.(pedagog) . Umieściłam go potem na blogu i dostałam kilka maili z pytaniami, czy taką ideę spotkań mogą wykorzystać mamy lub nauczycielki w innych krajach.

A dlaczego nie?

Osoby te miały wątpliwości, czy dadzą radę z konstruowaniem programu. Otóż postanowiłyśmy z Faustyną wspomóc pomysłami. Ja podejmuję się pisania programu językowego – co i jak i kiedy uczyć nasze dzieci. Faustyna otoczy program opieką psychologiczną:-) Mam nadzieję Asia J. z Austrii będzie nas wspierać informacjami jak sobie dziewczyny radzą z problemami natury „technicznej” i programowej. Potem mam nadzieję więcej osób z całego świata wspomoże doświadczeniami.

Jak pokazuje doświadczenie – jesteśmy native speakerami, więc nawet samo spotkanie daje wiele naszym dzieciom. Po moim wyjeździe z Austrii dziewczyny radzą sobie same – Asia, pedagog, świetnie odnajduje się w planowaniu programu;-) Obecnie panie mają już swoją grupę na FB, gdzie wymieniają się informacjami o spotkaniach.

Tak naprawdę w wielu miejscach na świecie spotykają się mamy przy kawie i ciastku, żeby porozmawiać i żeby dzieci się spotkały. I o to chodzi!! O to, by spotykać się, aby nasze dzieci widziały inne dzieci i dorosłych mówiących w języku rodzica. Często też mamy małych dzieci potrzebują wymienić się informacjami, doświadczeniami, wątpliwościami. Potrzebują spotkania z osobami z tej samej kultury, aby móc porozmawiać o swoim życiu codziennym z dzieckiem dwujęzycznym, aby znaleźć wsparcie.

Miło nam, iż takie osoby pytają o to, jak to organizujemy i miło nam o tym opowiedzieć.

Za „patrona” KLUBÓW uznałyśmy TUTUSIA – sympatycznego słonika, przyjaciela Jasia – bohatera „ZABAW TUTUSIA”, teczek z zabawami dla małych dzieci, które jakiś czas temu wymyśliłyśmy z razem z Faustyną, kiedy nasze pierwsze dzieci były małe i „chciało się” nam więcej książeczek z pomocnymi zabawami dla dzieci dwujęzycznych. Słonik TUTUŚ zdobył wielu przyjaciół wśród dzieci, zdobył ich sympatię. Dlatego przywołałyśmy go znów do naszych KLUBÓW, bo z nim miło i przyjemnie.


(Logo jest w trakcie powstawania – w przyszłym tygodniu objawi się TUTUŚ dla KLUBÓW TUTUSIA)

Tak więc, jeśli jesteś rodzicem małego dziecka dwujęzycznego, mówiącego też po polsku, zapraszamy Cię do zapoznania się z programem KLUBÓW TUTUSIA - może jest to formuła, która będzie odpowiadała Tobie i innym rodzicom, z którymi się spotykasz. Może skorzystasz z naszych doświadczeń!

W tym momencie działają lub zamierzają ruszyć z działalnością KLUBY w:
- BRUCKL; Austria, (prow. Asia)
- DOURDAN, Francja; (prow. Faustyna)
- Północny LONDYN, Anglia: (prow. Magda)
- Chatham UK, Anglia: (prow. Ewa)
- okolice HALLE; Niemcy: (prow. Ela)
- POITIERS, Francja; (prow. Asia – chętni)
(przepraszam – jeszcze odzywały się do mnie dwie osoby, ale nie mogę się doszukać maili – proszę o kontakt)

Kluby oferują spotkania dla rodziców i ich małych dzieci (wiek od kilku miesięcy). Częstotliwość, godziny i formuła spotkań zależy tylko i wyłącznie od ustaleń rodziców, możliwości i potrzeb. Spotykamy się w domach, przy parafiach, przy szkołach. Gdzie możemy!!!

Program ogólny i językowy prowadzący i rodzice mogą otrzymywać od nas lub tworzyć według własnych potrzeb. Można też prosić ewentualnie tylko o program ogólny lub językowy. Warunkiem uzyskania od nas plików z programem jest jedynie używanie dla spotkań nazwy KLUBU TUTUSIA i powoływanie się na nas w różnych ulotkach informacyjnych, jako twórców pomysłu KLUBÓW.

Na pierwszego i głównego patrona (z względów oczywistych;-) poprosiłyśmy Wydawnictwo WIR:



Wydawnictwo na początek proponuje wszystkim uczestnikom kupony rabatowe na pozycje dla dzieci dwujęzycznych, od czasu do czasu konkursy z nagrodami i materiały w PDF do wydrukowania (przykładowe strony z publikacji WIRu).

Uwierzyć trzeba, że stworzenie takiego klubu to nic trudnego – wystarczy znać kilkoro dzieci – dokładnie kilkoro – w takiej grupie najłatwiej się funkcjonuje nieformalnie, łatwo ustala się wszystko, łatwo realizuje program.

Poniżej podam skrócony program dwóch spotkań z Austrii – można zobaczyć jakie to proste, łatwe i przyjemne!!!!

Program ogólny obejmuje – najważniejsze punkty, które można modyfikować według potrzeb i możliwości:
1. ćwiczenia komunikacyjne: rozmowa, dialog
2. zajęcia językowe – wprowadzenie do czytania
3. zabawy ruchowe / piosenki
4. zajęcia motoryczno-plastyczno-językowe
5. zajęcia „kulturowe” – piosenki, tradycje, geografia i historia Polski w wydaniu dla „maluszka – pieluszka”
6. zajęcia logorytmiczne/muzyczne
7. spotkanie rodziców


PRZYKŁADOWY PLAN ZAJĘĆ, z GRUDNIA 2013:
14.10 - 14.25 - Książeczka na "DZIEŃ DOBRY" + dialogi/rozmowy/teatrzyki: na podstawie przeczytanej książeczki dzieci z rodzicami rozmawiały – rodzice próbowali odtworzyć dialogi z książeczki, jako rekwizyty małe kukiełki zrobione przez prowadzącego (Asia zrobiła!); można wykorzystać każdy przedmiot do rozmowy jak np. w Zabawach Tutusia ploteczki ze sobą prowadzą łyżeczka i szczoteczka

14.25 - 14.45 - Zajęcia językowe – wprowadzenie do czytania było to jedno z pierwszych spotkań, więc wprowadzone zostały samogłoski i odgłosy zwierzątek oraz pierwsze sylaby dla starszych chłopców; wraz z kolejnymi zajęciami materiał dla dzieci różnicuje się – nawet bardzo małe dzieci nauczyły się samogłosek – HANIA i ANIA potwierdzicie ? a starsze pierwszych sylabek – Alex!! ;-) Dokładny program językowy – materiał, można otrzymać po deklaracji przyjęcia nazwy KLUB TUTUSIA.

14.50 - 15.00 - przerwa ruchowa dla dzieci...
"Stary niedźwiedź mocno śpi" - powtórka zabawy z poprzednich zajęć (okazało się to tak popularnym wśród dzieci punktem programu, że jeszcze był „Jedzie pociąg z daleka” i „Wlazł kotek na płotek” itp. Z własnego doświadczenia wiem, że w domu, tylko z mamą, zabawy takie nie sprawiają aż tyle frajdy!!! A są baaardzo potrzebne dzieciom, które poznają w ten sposób zabawy polskie)

15.00 - 15.30 – Kreuję swoją wyobraźnię I – zajęcia motoryczno-plastyczno-językowe – przygotowujemy kartki świąteczne dla babci, dziadka, wujka i cioci, przyjaciela lub rodziny w Polsce. (dzieci robią coś, co pozostaje, można zabrać do domu, pokazać innym, ważne jest też wykorzystanie polskich zwrotów pisanych)

15.30 – 15.40 – Kreuję swoją wyobraźnię II – zajęcia motoryczno-plastyczno-językowe Zestawy BALWANEK lub CHOINKA, ŁOŚ ŚWIĄTECZNY!
Zadanie dla dzieci w każdym wieku... pomoc rodzica potrzebna!!!!
15.40 – 15.50 - KOLĘDA: „Przybieżeli do Betlejem pasterze.” (kultura i zwyczaje polskie! – dobieramy do aktualnego „wydarzenia kalendarzowego”)

15.50 - 16.00 „Muzyka, rytm i słowo” - zabawy logorytmiczne – (wykorzystujemy muzyka, jak mamy, jak nie to wystarczą proste instrumenty i proste zabawy: tu było np. naśladowanie kroków zwierzątek),

16.00 - spotkanie z rodzicami (bardzo ważny punkt, wyczekiwany przez rodzicó8., można wymienić się nowościami, informacjami, wątpliwościami; w tym czasie dobrze, by dzieci miały jakieś zabawki…, w lecie mogą biegać po podwórku)

http://dwujezycznosc.blogspot.de/2013/12/spotkanie-polonijne-dzieci-z-karyntii.html :

Ogólny PLAN ZAJĘĆ z 18.01.2014:

1. Zabawa „logorytmiczna” – odgłosy zwierzątek i tańce łamańce ;-)
2. Wierszyk na powitanie – dialog „Kto ty jesteś???“. Następnie próba dialogu mamy i dziecka.
3. Wprowadzenie do czytania, powtórka z ostatnich zajęć plus nowy materiał (pierwsze sylaby i słowa)
4. Kreuję swoją wyobraźnię. ”Zapoznaję się z Polską!”
5. Czas na zabawę – piosenka
6. Piszemy i wyklejamy kartkę dla babci i dziadka: DZIEŃ BABCI I DZIADKA! 21 styczeń!
7. Rozmowa mam: plan dalszej organizacji!!! Nowe pomysły ze strony mam chętnie i mile widziane!


http://dwujezycznosc.blogspot.de/2014/01/spotkanie-polonijne-dzieci-z-karyntii.html

WAŻNE: rodzice, mama lub tata uczestniczą w spotkaniach!

Póki co KLUBY TUTUSIA są nieformalnymi „organizacjami”, zobaczymy, czy zajdzie kiedyś potrzeba zmiany ich statusu.

Czekamy na pytania i zgłoszenia.

Czekam też na potwierdzenia mam z Austrii – iż spotkania są łatwe do zorganizowania i przyjemne:-)